O tych, co przed nami

Nehemiasz

Słowa Nehemiasza, syna Chakaliasza:

Oto gdy w miesiącu Kislew roku dwudziestego byłem w twierdzy Suza, przyszedł z Judy Chanani, jeden z braci moich, wraz z innymi. I spytałem ich o tych Żydów ocalałych, którzy uniknęli uprowadzenia, i o Jerozolimie. I powiedzieli mi: Ci pozostali, którzy w tamtejszym okręgu uniknęli uprowadzenia, znajdują się w wielkiej biedzie i pohańbieniu; mur Jerozolimy jest zburzony, a bramy jej są ogniem spalone.

I oto, gdy to usłyszałem, usiadłem, płakałem i trapiłem się całymi dniami, pościłem i modliłem się w obecności Boga niebios. I powiedziałem: Ach, Panie, Boże niebios, Boże wielki i straszny, dotrzymujący przymierza i otaczający opieką tych, którzy Cię miłują i zachowują Twoje przykazania. Niechże będzie ucho Twoje uważne i oczy Twoje niech będą otwarte, abyś wysłuchał modlitwę sługi Twego, którą ja teraz dniem i nocą zanoszę do Ciebie za sługi Twoje, Izraelitów, składając wyznanie w sprawie przestępstw Izraelitów, któreśmy wobec Ciebie popełnili; również i ja i mój ród zgrzeszyliśmy. Bardzo źle postąpiliśmy wobec Ciebie: nie zachowaliśmy przykazań ani praw, ani przepisów, które wydałeś słudze Twemu Mojżeszowi. Wspomnijże na zapowiedź, którąś ogłosił słudze twemu Mojżeszowi: Jeśli wy się sprzeniewierzycie, to Ja rozproszę was między narody. Lecz jeśli się do Mnie nawrócicie i zważać będziecie na moje przykazania, i będziecie je wykonywali, to choćby rozproszeni wasi znajdowali się na krańcu niebios, stamtąd zgromadzę ich i zaprowadzę na miejsce, które wybrałem, aby tam uczynić przybytek dla mego Imienia. Albowiem oni są sługami Twoimi i ludem Twoim, który odkupiłeś Twoją wielką mocą i potężną ręką. Ach, Panie, niechże będzie ucho Twoje uważne na modlitwę Twojego sługi i na modlitwę sług Twoich, pragnących czcić Twoje Imię! Poszczęśćże teraz słudze Twemu! Daj, abym pozyskał względy tego człowieka. Byłem bowiem podczaszym królewskim.

I oto, gdy w miesiącu Nisan dwudziestego roku panowania króla Artakserksesa wykonywałem swój urząd, wziąłem wino i podałem królowi, i w jego obecności nie okazywałem smutku. Lecz król mi rzekł: Czemu tak smutno wyglądasz? Przecież nie jesteś chory! Nie, lecz masz jakieś zmartwienie? I przeraziłem się do najwyższego stopnia, i rzekłem królowi: Niech król żyje na wieki! Jakże nie mam smutno wyglądać, gdy miasto, gdzie są groby moich przodków, jest spustoszone, a bramy jego są strawione ogniem. I rzekł mi król: O co chciałbyś prosić? Wtedy pomodliłem się do Boga niebios i rzekłem królowi: Jeśli to odpowiada królowi i jeśli sługa twój ma względy u ciebie, to proszę, abyś mnie posłał do Judy, do grodu grobów moich przodków, abym go odbudował. I rzekł mi król, podczas gdy królowa siedziała obok niego: Jak długo potrwa twoja podróż? I kiedy powrócisz? I król, gdy podałem mu termin, raczył mnie wyprawić. I rzekłem królowi: Jeśli to odpowiada królowi, proszę o wystawienie dla mnie listów do namiestników Transeufratei, aby mnie przepuścili, aż przyjdę do Judy; – również pisma do Asafa, zawiadowcy lasu królewskiego, aby mi dał drewna do sporządzenia bram twierdzy przy świątyni, bram muru miejskiego i domu, do którego się wprowadzę. I król mi zezwolił, gdyż łaskawa ręka Boga mojego czuwała nade mną. (Ne 1, 1-2,8)

Cóż wspólnego może mieć ta historia z zamierzchłych czasów, opisana w Księdze Nehemiasza, z sytuacją, którą przeżywamy dzisiaj w naszym narodzie?

Jest to słowo Boże. Jest to historia święta, historia zbawienia, w której przez ludzi działa Bóg. Dlatego objawia ona pewne prawa Bożego działania. Prawa te są zawsze aktualne, mogą być zastosowana do różnych sytuacji, w różnych epokach, jeżeli w duchu wiary odczytamy te wydarzenia, żeby w nich odkryć Boży sposób myślenia, Boży sposób oceniania wydarzeń i Boży plan działania.

Narzędzie planów zbawczych

Nehemiasz jest jednym z wielu ludzi, których Bóg wybrał i powołał jako swoje narzędzie. My, należący do nowego ludu Bożego, musimy wierzyć, że wszyscy jako członkowie Kościoła jesteśmy wezwani, wybrani przez Boga, abyśmy byli narzędziem jego planów zbawczych w tym momencie historii, w którym żyjemy. Dlatego możemy z historii Nehemiasza wyciągnąć pewne zastosowanie do naszej sytuacji. Spróbujmy tak odczytać tę historię, jakbyśmy my byli tym Nehemiaszem, do którego Bóg kieruje dzisiaj swoje wezwanie.

Nehemiasz przebywał na wygnaniu, ale ciągle myślał o dli swojego ludu. Wykorzystywał każdą okazję, żeby się dowiedzieć czegoś o nim. Kiedy przyszedł z Judy jeden z jego braci, spytał go: co się dzieje w Jerozolimie, w ojczyźnie, i usłyszał: "Ci pozostali, którzy w tamtejszym okręgu uniknęli uprowadzenia, znajdują się w wielkiej biedzie i pohańbieniu; mur Jerozolimy jest zburzony, a bramy jej są ogniem spalone." I oto, gdy to usłyszałem, usiadłem, płakałem i trapiłem się całymi dniami, pościłem i modliłem się w obecności Boga niebios.

Zapytajmy siebie: czy my podobnie odpowiedzialnie myślimy o naszym narodzie, o Kościele w naszym narodzie? Czy nie mamy raczej postawy: cóż mnie to obchodzi? Czy nie troszczymy się tylko o swoje własne, prywatne sprawy? Czy nawet naszej religii, naszego chrześcijaństwa nie traktujemy jako sprawy osobistej, prywatnej?

Myśleć i odczuwać z Chrystusem

A tymczasem być chrześcijaninem, to znaczy należeć do Chrystusa, i myśleć, i czuć w swoim sercu razem z Chrystusem. To znaczy myśleć z troską, z poczuciem odpowiedzialności o braciach: o całym naszym narodzie, o całym Kościele, a nawet o całej rodzinie ludzkiej. Chrześcijanin – ten, który jest Chrystusowy, nie może już prowadzić życia prywatnego, nie może już zamknąć się w swoim świecie i myśleć sobie: "niech na całym świecie wojna, byle polska wieś spokojna", niech się dzieje co chce, ja wiem, to mi wystarczy, co mam zrobić, żeby siebie zbawić: spełnić przykazania, które obowiązują.

Największy grzech nas chrześcijan, katolików, członków Mistycznego Ciała Chrystusa, członków wspólnoty Kościoła to ten, że każdy z nas zamyka się w swoim małym świecie, wyłącza ze swojej świadomości sprawy dobra ogólnego, sprawy braci, Kościoła, narodu, i myśli: niech się inni o to martwią. Brakuje nam postawy Nehemiasza.
Ci pozostali, którzy w tamtejszym okręgu uniknęli uprowadzenia, znajdują się w wielkiej biedzie i pohańbieniu; mur Jerozolimy jest zburzony, a bramy jej są ogniem spalone. Czyż to nie jest powiedziane o nas, o naszej sytuacji? Czyż nie znajdujemy się w wielkim pohańbieniu, w wielkiej biedzie? Czy mur Jerozolimy nie został już zburzony, a bramy, czy nie zostały ogniem spalone? Jaka jest nasza sytuacja?

Nasza sytuacja

Coraz więcej ludzi zapomina o swoim chrzcie świętym i już nie wyznaje w życiu Chrystusa. W wielu częściach naszej Ojczyzny kościoły pustoszeją. Są miasta, rejony, w których 60, 70, 80, 85% ludzi, którzy byli ochrzczeni, i może jeszcze podaje, że są katolikami, w praktyce jest niewierzących, nie praktykujących, ich życie zaprzecza Ewangelicznej hierarchii wartości.
Czy możemy powiedzieć, że nasz naród jest wierzący, skoro jesteśmy narodem jednym z najbardziej zalkoholizowanych na całym świecie. Codziennie kilka milionów ludzi pijanych na naszych ulicach, w naszych domach.

Gubernator Frank, który snuł plany, jak zniszczyć naród polski, powiedział kiedyś w gronie zaufanych współpracowników: jeżeli doprowadzimy Polaków do tego, że będą wypijali 4,5 l alkoholu w skali rocznej w przeliczeniu na 1 mieszkańca, to za 25 lat problem Polaków będzie dla nas rozwiązany, naród polski przestanie istnieć.
Jeżeli nie podejmiemy żadnego przeciwdziałania, spełni się to, co przewidywał gubernator Frank. Cały naród znajdzie się na dnie rozkładu spowodowanego przez alkoholizm i cały szereg zjawisk pochodnych.
Znajdujemy się w wielkiej biedzie i pohańbieniu; mur Jerozolimy jest zburzony. Mur sumienia, mur przykazań Bożych, mur norm etycznych. Gdzie są te mury, które kiedyś stały mocno na straży życia ludzkiego, na straży wartości osoby ludzkiej? Dzisiaj te muru padły.

Mur Jerozolimy zburzony. Przykazania Boże stały się pośmiewiskiem. Książki w sposób, który się nawet w głowie nie mieści, wykpiwają podstawowe normy etyczne, zwłaszcza w dziedzinie VI przykazania, i to jest lektura obowiązkowa dla dzieci, dla młodzieży w szkołach, masowo rozpowszechniana w każdym kiosku. Dawniej byłyby zaliczone do literatury zbrodniczej, za ich rozpowszechnianie karano by ludzi więzieniem, a dzisiaj karze się tych, którzy nie wypełniają normy w sprzedawaniu takiej literatury. Prawdziwy zalew, zaplanowana, zaprogramowana akcja niszczenia murów Jerozolimy, to jest norm etycznych, przykazań Bożych. Tu i tam wznoszą się jeszcze szczątki murów. Z tym większą wściekłością atakuje się je, żeby padły.

Bramy ogniem spalone. Kiedyś każda rodzina, każde ognisko rodzinne było taką bramą, przez którą nie mogły wejść siły niszczące. Dzisiaj każda rodzina posiada taką otwartą bramę, którą jest telewizor, i wszystkie złe wpływy przez nie wchodzą. Wszystko wchodzi do każdej twierdzy rodzinnej, do każdego domu rodzinnego.
Mur Jerozolimy jest zburzony, a bramy jej są ogniem spalone. Znajdujemy się w wielkim pohańbieniu, w wielkiej biedzie. To jest prawda. A jak my się wobec tej prawdy zachowujemy?

Nasza postawa

Spójrzmy na Nehemiasza. I oto, gdy to usłyszałem, usiadłem, płakałem i trapiłem się całymi dniami, pościłem i modliłem się w obecności Boga niebios.
Czy my potrafimy tak myśleć, czy czujemy się odpowiedzialni za to wszystko? Przecież to jest nasza sprawa, nasza rodzina, nasz naród, Kościół, Ciało Mistyczne Chrystusa. Czy możemy umyć ręce i powiedzieć, że to oni? Czy nie jesteśmy podobni do faryzeuszy, którzy z boku obserwują, co się dzieje, i robią złośliwe uwagi? W Kościele słyszymy listy pasterskie, kazania, słyszymy głosy podnoszące alarm. Czy czasem nie reagujemy na nie podobnie jak ten faryzeusz, który stał w świątyni przed ołtarzem i modlił się: Dziękuję Ci, Boże, że nie jestem jako inni ludzie, jako ci celnicy, cudzołożnice; że nie jestem jak te kobiety, co mordują dzieci, jak ten pijak. I wychodzimy zadowoleni z kościoła, że znowu słyszeliśmy o tych bezbożnikach, ateuszach, o tych, którzy niszczą nasz naród, ale przecież to nie my; my jesteśmy niewinni, umywamy ręce. Czy tak być może, czy wolno nam zachowywać taką postawę?

A co robił Nehemiasz? Najpierw zaczął się modlić do Boga: Panie, Boże niebios, Boże wielki i straszny, dotrzymujący przymierza i otaczający opieką tych, którzy Cię miłują i zachowują Twoje przykazania. Niechże będzie ucho Twoje uważne i oczy Twoje niech będą otwarte, abyś wysłuchał modlitwę sługi Twego, którą ja teraz dniem i nocą zanoszę do Ciebie za sługi Twoje, Izraelitów, składając wyznanie w sprawie przestępstw Izraelitów, któreśmy wobec Ciebie popełnili; również i ja i mój ród zgrzeszyliśmy. Bardzo źle postąpiliśmy wobec Ciebie: nie zachowaliśmy przykazań ani praw, ani przepisów, które wydałeś słudze Twemu Mojżeszowi.

Uznanie winy. Zadośćuczynienie

Również ja i mój ród zgrzeszyliśmy – taka powinna być nasza pierwsza reakcja. Solidarnie – jesteśmy jednym narodem, jedną rodziną – musimy pokutować za grzechy innych. Im bardziej ktoś jest zdolny zrozumieć, co to jest grzech, im bliżej ktoś stoi Boga, tym bardziej powinien się czuć odpowiedzialny za grzechy braci i pokutować za innych i za swoje grzechy. To jest pierwsza odpowiedź: uznać naszą winę, naszą współwinę, naszą współodpowiedzialność. "Bardzo zgrzeszyłem myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem". – Któż z nas może powiedzieć, że nie zgrzeszył w tych sprawach przez zaniedbanie? Musimy stanąć przed Bogiem w poczuciu naszej winy, przyjąć pokutę za braci, zacząć przebłaganie wobec Boga, by upraszać Jego miłosierdzie. W tym sensie wszyscy musimy przyjąć postawę Nehemiasza. To jest wzór dla nas. Nie ma innej drogi ratunku. Gdyby Bóg znalazł dziesięciu sprawiedliwych… ale nie znalazł nawet tych dziesięciu.
Wobec Boga jesteśmy jedną rodziną i jedni za drugich mogą dać zadośćuczynienie. Zwłaszcza jeżeli łączymy się w wierze z zadośćuczynieniem Chrystusa, jako członkowie jego Ciała Mistycznego.

Konkretny plan

Na tym jednak nie kończy się odpowiedź Nehemiasza. On powziął konkretny plan działania. Postanowił pójść tam, gdzie są mury zburzone, bramy spalone, aby podjąć dzieło odnowy, odbudowy. Najpierw szukał kogoś, kto by dał mu listy polecające. Udał się więc do króla i prosił aby znalazł łaskę w jego oczach: "Poślij mnie".
My jako ruch odnowy, Światło – Życie, my którzyśmy otrzymali tyle darów i łask, musimy poczuć się odpowiedzialni w modlitwie, w ekspiacji, w zadośćuczynieniu, a także w podejmowaniu inicjatyw, dzieł odnowy. Chcielibyśmy dotrzeć do wszystkich ludzi w naszej Ojczyźnie z pukaniem, wołaniem, aby Chrystus wszedł do serc tych, którzy Go nie znają albo o Nim zapomnieli, aby głębiej wszedł do serc tych, którzy już Go przyjęli. Po przygotowaniu przez ewangelizację, przez głoszenie wiary Chrystusa – chcemy podjąć dzieło Krucjaty Wyzwolenia Człowieka z nałogów: z alkoholizmu, nikotynizmu, innych nałogów, które poniżają godność człowieka i czynią go niewolnikiem. Chcemy mocą Chrystusa wyzwalać naszych braci z niewoli kłamstwa, z zakłamania, a przede wszystkim z lęku, który nie pozwala ludziom postępować zgodnie z powołaniem dzieci Bożych. Ten lęk najbardziej nas poniża, bo ostatecznie tylko lęk czyni nas niewolnikami, a przecież: Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: "Abba, Ojcze" (Rz 8, 15)

Odbudowa i walka

Taki jest przed nami program, wspaniały, wielki, Śmiały; program na miarę potrzeb, na miarę zagrożenia naszego narodu. Dlatego ufamy, że Księga Nehemiasza jest wezwaniem Bożym skierowanym do nas na tę chwilę, w tym momencie. Jak Nehemiasz odbudowywał mur Jerozolimy, odcinek po odcinku, metr za metrem, według dokładnego, precyzyjnego planu, tak i my chcemy odbudowywać przez ewangelizację, przez Ewangelię, bo Ewangelia buduje. Izraelici jedną ręką budowali, a drugą trzymali miecz, bo musieli walczyć z wrogami. My także odbudowując, chcemy równocześnie walczyć z wrogami. Nie z ludźmi, ale z tym co ludzi niewoli, z grzechem, z nałogami: alkoholizmem, wynaturzeniem w dziedzinie seksu; z tym wszystkim, co czyni człowieka niewolnikiem zła, grzechu, ostatecznie szatana.

Na miarę poprzedników

W naszych wspólnotach, w rodzinach czy indywidualnie, weźmy do ręki Księgę Nehemiasza i szukajmy tam natchnienia do modlitwy i do działania. Niech Duch Święty przemówi do nas przez słowa Pisma Świętego, przez tę historię świętą, żebyśmy na miarę wielkich postaci biblijnych potrafili odpowiedzieć Bogu naszą wiarą, ufnością, naszą modlitwą, poczuciem odpowiedzialności, naszym zaangażowaniem. Chrystus Pan, który swoim zadośćuczynieniem Bogu Ojcu obejmuje cały świat, a w nim szczególnie nasz naród, nasz Kościół i nas wszystkich, niechaj udzieli nam swojej miłości, niechaj przez swego Ducha tchnie w nasze serca swoją miłość.

"Serce wielkie nam daj" – to prośba skierowana do Chrystusa. Niechaj to serce wielkie, które On nam da, objawi się w wielkim czynie, który mamy podjąć z miłości ku Niemu. Chrystusowi, który pyta nas: "Czy miłujesz Mnie, czy miłujesz mnie więcej niż inni, czy jesteś gotów ze Mną razem – jako moje narzędzie, dzieląc moją troskę zbawczą – iść ratować braci, naród, ratować tych, którzy giną?" – niech każdy odpowie w swoim sercu. A jeżeli jest gotowy, niech tę odpowiedź ukaże w znaku, aby stała się świadectwem i pociągała innych do podobnej odpowiedzi na pytanie Chrystusa.

Gedeon

Wstał więc o świcie Jerubbaal, czyli Gedeon, wraz z całym zgromadzonym ludem i rozbił obóz u źródeł Charod. Obozowisko Madianitów leżało na północ od pagórka More w dolinie. Pan rzekł do Gedeona: Zbyt liczny jest lud przy tobie, abym w jego ręce wydał Madianitów, gdyż Izrael mógłby przywłaszczyć sobie chwałę z pominięciem Mnie i mówić: Moja ręka wybawiła mnie. Wobec tego tak wołaj do uszu ludu: Ten, który się boi i drży, niech zawróci ku górze Gilead i chroni się. Tak więc odeszło z ludu dwadzieścia dwa tysiące, a pozostało dziesięć tysięcy. Rzekł Pan do Gedeona: Jeszcze zbyt liczny jest lud. Zaprowadź go nad wodę, gdzie ci go wypróbuję. Będzie tak: o którym powiem: Ten pójdzie z tobą! – on pójdzie z tobą. O którym zaś powiem: Ten nie pójdzie z tobą! – on nie pójdzie. Zaprowadził więc lud nad wodę, a Pan rzekł do Gedeona: Wszystkich, którzy będą wodę chłeptać językiem, podobnie jak pies, pozostawisz po jednej stronie, a tych wszystkich, którzy przy piciu uklękną, pozostawisz po drugiej stronie. Liczba tych, którzy chłeptali z ręki podnoszonej do ust, wynosiła trzystu mężów. Wszyscy inni pijąc zginali kolana. Rzekł wówczas Pan do Gedeona: Przy pomocy tych trzystu mężów, którzy chłeptali wodę językiem, wybawię was i w ręce twoje wydam Madianitów. Wszyscy inni mężowie niech wracają do siebie. Lud wziął ze sobą żywność i rogi, a Gedeon odesłał mężów izraelskich, każdego do swego namiotu, z wyjątkiem owych trzystu mężów. A obóz Madianitów znajdował się w dolinie poniżej jego stanowiska.

[…] Wówczas Gedeon rozdzielił owych trzystu mężów na trzy hufce, dał każdemu z nich do ręki rogi i puste dzbany, a w nich pochodnie. Patrzcie na mnie – rzekł im – i czyńcie to samo, co ja. Oto ja dojdę do krańca obozu, a co ja będę czynić, i wy czyńcie. Gdy zatrąbię w róg ja i wszyscy, którzy są ze mną, wówczas i wy zatrąbicie w rogi dokoła obozu i będziecie wołać: Za Pana i za Gedeona! Gedeon i stu mężów, którzy mu towarzyszyli, doszli do krańca obozu w chwili, gdy tuż po zmianie następowało czuwanie środkowej straży nocnej. Zatrąbili w rogi i potłukli dzbany, które trzymali w swych rękach. Natychmiast zatrąbiły w rogi także owe trzy hufce i potłukły dzbany. Wziąwszy zaś w lewą rękę pochodnie, a w prawą rogi, aby na nich trąbić, wołali: Za Pana i za Gedeona!
I przystanęli, każdy na swoim miejscu, dokoła obozu. Powstali wtedy wszyscy w obozie, poczęli krzyczeć i uciekać. Podczas gdy owych trzystu mężów trąbiło na rogach, Pan sprawił, że w całym obozie jeden przeciw drugiemu skierował miecz. Obóz uciekł do Bet-Haszszitta ku Sartan aż do granicy Abel-Mechola obok Tabbat.
(Sdz 7, 1 – 8. 16 – 22).

Jaki ma związek ta historia z dalekich czasów z naszą dzisiejszą sytuacja? Bóg, który jest wiecznie żywy wypowiada swoje słowo w taki sposób, że jest zawsze aktualne i zawsze trafia w sytuację człowieka, w jakimkolwiek momencie historii byłoby ono proklamowane i głoszone.

Widmo zagłady

Sytuacja ludu Bożego, który urzeczywistnia się w narodzie polskim, jest podobna do tej, w jakiej wtedy znajdował się naród wybrany Starego Przymierza. Stoi przed nami dzisiaj wyraźne widmo zagłady narodu, ale przyczyną nie będzie wróg zewnętrzny, lecz my sami. Jeżeli nic się nie zmieni, jeżeli nie nastąpi jakiś nadzwyczajny zryw, to około roku 2050 nas Polaków będzie prawdopodobnie 18 milionów, a kilkadziesiąt lat później może nas nie być wcale.
Wiele próbowano już metod przeciwdziałania. Wiele było dyskusji, planów, postanowień, uchwał, ale jak dotąd: nic nie pomaga.

Ratunek

Skąd może przyjść ratunek? Zobaczmy, gdzie lud Boży Starego Przymierza szukał ratunku? W sytuacjach beznadziejnych prorocy zawsze kierowali wzrok narodu wybranego ku górze, ku Jahwe. I zaczynano wołać o ratunek do Boga. I nigdy się naród wybrany nie zawiódł. Bóg wkraczał w jego historię i przy pomocy wybranych narzędzi, za pomocą środków słabych, pozornie śmiesznych, nieproporcjonalnych do wielkości zagrożenia, objawiał swoją moc i wybawiał swój lud.
I oto dzisiaj jest chwila, kiedy musimy jako lud Boży, jako wierzący skierować oczy ku górze i podjąć na nowo walkę. Tak jak wojsko Gedeona, w imię Boga, dla Boga.

Przy pomocy tych trzystu mężów wybawię swój lud. Kto się boi, niech idzie do domu. Wybrał sobie Bóg trzystu ludzi, ale takich, którzy mieli odwagę. Mieli odwagę zaufać Bogu i podjąć walkę po ludzku beznadziejną. Było kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy. Kto się boi, niech idzie do domu – zostało dziesięć tysięcy. Ale i tych Bóg poddał próbie. Zostawił sobie trzystu mężów, ale takich, którzy zawierzyli, którzy poczuli się narzędziem w ręku Boga, którzy postawili na Jahwe. Oni niczego nie rozumieli. Kiedy Gedeon przedstawił im plan walki, wydawało im się to dziwne, może i śmieszne. Gedeon kazał im przygotować puste dzbany, pochodnie , rogi i powiedział tylko: czyńcie to, co ja będę czynił. A oni się poddali posłusznie temu planowi , bo byli przekonani, że pochodzi od Boga. Dlatego nie dyskutowali, nie mówili: ja mam lepszy plan, nie tak trzeba postąpić. Wszyscy czynili tak samo, jak ten, którego Bóg wybrał, postępowali według jego wskazań. Zawierzyli… i odnieśli wspaniałe zwycięstwo

Postawić na Boga

Nie inaczej będzie dzisiaj. Inaczej być nie może. Dlatego potrzebne jest dzisiaj nowo wojsko Gedeona. Trzeba dokonać mobilizacji w skali całego narodu i wezwać tych, którzy się nie boją i potrafią zawierzyć i zaufać Bogu, tych, którzy poddadzą się jednemu planowi działania i będą działać jednolicie ufając, że ten plan ratunku pochodzi od boga. Jeżeli tak się stanie, to możemy być pewni, ze Bóg nas wybawi przy pomocy tych swoich narzędzi. Trzeba nam powołać nowe wojsko Gedeona. Takim nowym wojskiem Gedeona ma się stać Krucjata Wyzwolenia Człowieka, która problem już przez wielu podejmowanych, podejmujemy w nowy sposób: w oparciu o słowo Boże, o Boże wezwanie, w oparciu o moc Chrystusa, który przyszedł odkupić i wyzwolić człowieka.

Ks. Franciszek Blachnicki

    Nasza strona korzysta z plików cookies. Czytaj więcej
    Akceptuj